„Zagniewani młodociani” z Johnem Lovitzem w roli głównej to oczywiście głupawa parodia kina szkolnego. Oparta jest przede wszystkim na „Młodych gniewnych”, ale wyśmiano tu także „Belfra”, „Paragraf 187” czy starsze pozycje, takie jak „Wesprzyj się na mnie” a nawet… „Grease”! Czy ścieżka dźwiękowa została jednak potraktowana na tyle poważnie, by konkurować z Coolio i spółką? Przekonajmy się.
„Zagniewani młodociani” – nie tylko rap
Podejście jest tu podobne jak w “Młodych gniewnych”. Sporo rapu, trochę R’n’B i soulu i jeden rapowo-house’owy akcencik na koniec. I to nagrany przez nie byle kogo, bo Quad City DJs, autorów innego filmowego szlagieru – tytułowego kawałka ze “Space Jam”.
A co poza tym? Ano całkiem sporo. Na gruncie śpiewanym mamy tu solidny przekrój – od najgorętszych nazwisk żeńskiej wokalistyki, takich jak siostry Braxton, Erykah Badu czy Faith Evans do celujących w pościelowych balladach panów pokroju D’Angelo i grupy Jodeci. Interesującym dodatkiem jest soulowa wersja “Bohemian Rhapsody” w wykonaniu niejakich The Braids. Nie to, żeby świat potrzebował coveru akurat tego utworu, ale dostępnej tu wersji całkiem miło się słucha, choć daleko jej do arcymistrzostwa Freddy’ego i spółki.
„Zagniewani młodociani” – mało muzycznej spójności
Jeśli chodzi o hip hop, lista zaproszonych robi wrażenie. Znów nie widzę tu przeboju, który mógłby przebić się do świadomości masowej – może tylko promowana przez Puff Daddy’ego raperka Lil’ Kim miałaby szansę. Na koneserów gatunku czeka jednak prawdziwa uczta. Stawiły się tuzy takie jak KRS-One, De La Soul, A Tribe Called Quest, podziemni Artifacts, afrocentryczni Brand Nubian, łączący rap z graniem na żywo Rootsi, rapujący superproducenci Pete Rock i Large Professor, gangsterscy Spice 1 i Scarface, czy wreszcie legendarny Wu-Tang Clan – i to w dwóch nagraniach (tak, wiem, jedno z nich bezczelnie promuje ich własną markę odzieżową, ale sam track jest świetny).
Jeżeli widzę tu jakikolwiek problem, to ten sam, który nęka większość kompilacji: brak spójności i głębszego przemyślenia kolejności na trackliście. Nie widzę tu żadnego zamysłu czy porządku i po prostu raz słuchamy rzewnego miłosnego “slow jamu”, żeby za chwilę całkowicie zmienić klimat i bujać karkiem do brudnych, nieoszlifowanych bitów, na których mc wypluwają z siebie jadowite wiązanki pod adresem konkurencji. Mimo wszystko – za samą ilość skumulowanego tu talentu należy się co najmniej czwórka z minusem. A więc i tak lepiej niż w “Młodych gniewnych”.