„Młodzi gniewni” – ikona gatunku, film pamiętany przede wszystkim ze względu na brawurową rolę Michelle Pfeiffer, która gra twardą ex-marine, która przebranżawia się na nauczycielkę i rozpoczyna pracę w szkole z niespecjalnie skorą do współpracy wielorasową młodzieżą z biednych dzielnic. Jej upór i niekonwencjonalne metody (pokaz umiejętności karate, interpretacja tekstów utworów rockowych zamiast wierszy, czy wreszcie niesławne zjednywanie sobie uczniów batonikami) pozwalają jej jednak stać się autorytetem dla uczniów.
„Młodzi gniewni” – nieśmiertelny hit Coolia
Film ten pamiętamy także ze względu na jeden utwór ze ścieżki dźwiękowej. Właściwie można tę ścieżkę opisać jednym zdaniem. Albo napisać, że mogłaby nie być albumem, tylko singlem. Tak, to płyta zdominowana przez hit Coolia z refrenem (opartym na “Pastime Paradise” Steviego Wondera) wyśpiewanym przez L.V., wokalistę związanego z kalifornijskim rapowym kolektywem South Central Cartel. Hit na tyle wielki, że przysłonił wszystkie inne szlagiery Coolia (nawet te z innych soundtracków, a facet ma ich sporo na koncie) i zaszufladkował rzeczonego rapera jako gwiazdę jednego przeboju. No, co poradzić.
Czy poza tym ewidentnym hitem przygodny słuchacz znajdzie tu coś dla siebie? Mamy – jak to zwykle bywało na ścieżkach z tamtego okresu – sporo R’n’B, a zwłaszcza utworów utrzymanych w popularnej wówczas stylistyce new jack swing, czyli, krótko mówiąc, śpiewanie do rapowego bitu. Niektóre są lepsze, inne gorsze, ja wyróżniłbym przede wszystkim propozycje niejakiego Devante i byłego członka zespołu Guy – Aarona Halla.
„Młodzi gniewni” – hip hop i muzyka house
Pojawiają się też numery z nurtu hip-house. Dla niewtajemniczonych – szybki bit, skandowane zwrotki i refreny, jak sama nazwa wskazuje – hybryda hip hopu i muzyki house. Jeżeli pamiętacie jak brzmiało słynne “Whoomp! (There It Is)”, to już wiecie, czego się spodziewać. Do mnie to nie trafia, a oba utwory z tego gatunku, ustawione jeden po drugim na trackliście, zlewają się całkowicie ze sobą.
Są też dwa utwory Rappin-4-Taya, reprezentanta Bay Area – a więc rejonu Zatoki San Francisco, gdzie powstawała taka nieco bardziej kwasowa, odjechana wersja gangsta rapu z Los Angeles. 4-Tay serwuje nam między innymi przebojowy kawałek oparty na rozpoznawalnym motywie pożyczonym z “I Want You Back” Jackson 5. Ten track mógłby zawojować listy przebojów, niestety nigdy nie dostał takiej szansy – pozostałymi singlami z płyty były kawałki R’n’B.
Usłyszymy tu również wczesną Missy Elliott, jeszcze pod szyldem jej rodzimego zespołu Sista. Na bicie oczywiście Timbaland, współpracujący z Missy od zawsze. I choć utwór nie nosi jeszcze znamion jego późniejszego brzmienia, warto posłuchać – zwłaszcza że Missy Elliott już wtedy miała swój mocny, osobisty styl rymowania.
Podsumowując – poza Coolio i może potencjalnym szlagierem Rappin-4-Taya niewiele utworów was tutaj porwie, niezależnie od tego, czy jesteście zadeklarowanymi fanami rapu, czy nie. Niby “dla każdego coś miłego”, ale brakuje pazura i jakiejkolwiek spójności. Stawiam trójkę.