Trauma międzypokoleniowa – czy istnieje pamięć genealogiczna?

„Ojcowie jedli zielone winogrona, a zęby ścierpły synom” – te słowa z Księgi proroka Ezechiela są przywoływane niemal we wszystkich publikacjach na temat międzypokoleniowej traumy. Starotestamentowy, metaforyczny obraz trafnie ilustruje bowiem, czym jest teoria międzypokoleniowej traumy. Mówi ona, że „nikt nie jest samotną wyspą”, ale wszyscy mają jakieś korzenie i konkretną historię rodową, która nieuświadomiona, może determinować nasze losy bardziej niż myślimy. Czy zatem odległa przeszłość rodzinna ma wpływ na podejmowane przez nas decyzje, wybór partnera, pracy, życiowy sukces albo powtarzające się porażki?

Czy drzewo genealogiczne ma na nas wpływ?

To, że przeszłość naszej rodziny decyduje o wielu aspektach naszego życia jest oczywistym faktem. Jesteśmy członkami konkretnej narodowości i kultury. Kultywowane przez naszych rodziców i dziadków zwyczaje, obchodzone święta, a nawet upodobania kulinarne czy gust – wszystko to, w mniejszym lub większym stopniu nas kształtuje. W wielu strukturach rodzinnych przekazuje się tradycję wykonywanego zawodu, zamiłowanie do określonych form rozrywki czy preferowanie budowy domu lub odwrotnie – zakupu mieszkania. Przekazy rodzinne zwykle nie przybierają formy wprost sformułowanych nakazów czy zakazów, ale stanowią subtelne sygnały, jakie chłoniemy od dziecka.

Od dziecka słyszymy również rodzinne opowieści, które czasami sięgają kilku pokoleń wstecz. Te historie są jednak zawsze niekompletne, znajdują się w nich znaczące luki, jakich szybko uczymy się unikać. Instynktownie wiemy, że o pewnych rzeczach nie należy rozmawiać, na przykład nie dopytywać o nałogi któregoś z członków rodziny (każda rodzina ma swoją „czarną owcę”) czy o wojenne losy dziadków lub pradziadków. Co więcej „święci rodziny” – szczególnie hołubione postaci w rodowej opowieści też nie są do końca spójnymi bohaterami. Najczęściej na ich idealnych portretach znajdują się znaczące rysy, ale w imię rodowej lojalności, nikt nie przygląda im się zbyt blisko, żeby nie zakłócać wygładzonej wersji przeszłości klanu.

Tymczasem to właśnie w tych miejscach pustych znajdują się zwykle rzeczy, które mogą być źródłem międzypokoleniowej traumy. Według badaczy tego zjawiska, po przodkach dziedziczymy bowiem nie tylko geny czy szeroko rozumiane zasoby, ale także pamięć o bolesnych doświadczenia. To zwykle rzeczy bardzo trudne, których dziadkowie czy pradziadkowie nie mogli unieść ani się nimi zająć, bo musieli przetrwać. Przekazali więc pamięć o tych sprawach kolejnym pokoleniom.

trauma pokoleniowa - jak się uwolnić
fot. Pixaby, licencja na treść

Historia ostatniego stulecia kontynentu europejskiego bywała bardzo traumatyzująca. Dwie wojny światowe zostawiły ślady na wszystkich rodzinach. Głód, prześladowania, utrata dachu nad głową, konieczność emigracji – to potwornie trudne zdarzenia, o których nie chciano pamiętać i do nich wracać. Trzeba było bowiem żyć dalej, być może dlatego dopiero w tych czasach, względnego (do niedawna) spokoju, kiedy psychologia poczyniła ogromne postępy, ludzie zaczęli rozpakowywać otrzymane w spadku pakiety doświadczeń.

Trauma wnuków ocalałych z Holocaustu

Szczególnie dobitnie zamanifestowało się to w historiach rodzin ocalałych z Holocaustu. Galit Atlas, amerykańska psychoanalityczka, pisze o bardzo wielu wręcz spektakularnych przypadkach wnuków Żydów, którzy wyemigrowali po II wojnie światowej do Ameryki. Ludzie ci, zupełnie nieświadomi szczegółów tego, co przeżyli ich przodkowie, po kilkudziesięciu latach od tych wydarzeń, zaczęli odczuwać różne psychosomatyczne zaburzenia. Wielu z nich śniło o strasznych przeżyciach, które, jak się potem okazało, były udziałem ich rodzin.

Niektórzy w momencie osiągnięcia wieku, w jakim był dziadek lub babcia, kiedy padli ofiarą przemocy, zaczęli odczuwać niewyjaśnione lęki. Inni w konkretny dzień tygodnia, miesiąca lub roku doznawali niewyjaśnionych bólów somatycznych. Dopiero odtworzenie historii rodzinnych rzucało światło na te dolegliwości i pozwalało się od nich uwolnić. Jak tłumaczy Galit Atlas, rodzinna nieświadomość domagała się ujawnienia i wypowiedzenia ukrytych doświadczeń, odbycia pewnego rodzaju żałoby. A dopiero „kiedy umysł wie, ciało może zapomnieć”.

Wnioski z badań nad rodzinami ocalałych z holocaustu wkrótce okazały się bardziej uniwersalne, znalazły bowiem zastosowanie u szerszych grup pacjentów. Psychologowie zaczęli stosować genogram jako narzędzie w pracy terapeutycznej. Zespół stresu pourazowego diagnozowano bowiem często u ludzi, którzy nie doznali w osobistym życiu żadnych katastrofalnych wydarzeń, a mimo to rozwijali objawy PTSD. To skłaniało badaczy, by w niektórych wypadkach sięgnąć dalej w przeszłość i zbadać drzewo genealogiczne.

Trauma międzypokoleniowa a epigenetyka

trauma transgeneracyjna - genogram
gaj oliwny na wyspie Pag, fot. archiwum własne

Psychogenealogia to obecnie nowy i wciąż rozwijający się nurt w badaniach psychologicznych. Do tej pory nie wyjaśniono naukowo, w jaki sposób miałoby dochodzić do przekazywania pamięci o traumie potomkom, skoro kod genetyczny DNA jest niezmienny i nie zależy od czynników środowiskowych. Jedyny empiryczny dowód, jakim dysponuje psychogenealogia, to słynny eksperyment epigenetyczny na myszach. Okazało się, że u prawnuków myszy (czwarte pokolenie), które były rażone prądem przy jednoczesnym rozpyleniu zapachu wiśni, sam zapach bez bodźca bólowego wywoływał atak paniki.

W mechanizmach dziedziczenia musi być zatem jakiś element, który wyposaża kolejne pokolenia w narzędzia do szybkiego reagowania na sytuację zagrożenia ściśle związaną z doświadczeniami konkretnych jednostek. Oczywiście ludzie są organizmami dużo bardziej skomplikowanymi niż myszy i nie można tego przełożyć wprost na działanie umysłu. Mimo to uznaje się ów eksperyment za ważny etap w zgłębianiu dziedziczenia – zmian w ekspresji genów.

Trauma międzypokoleniowa – praca z genogramem

Obecnie teoria traumy międzypokoleniowej zdobywa coraz szersze grono zwolenników wśród terapeutów. Ogromne zasługi w tej dziedzinie ma francuska psycholożka, Anne Ancelin Schützenberger, która stworzyła wiele pojęć i narzędzi przydatnych w pracy z międzypokoleniową traumą. Podstawowe z nich to tak zwany genogram lub w rozszerzonej wersji geneosocjogram. Jest to graficzne przedstawienie drzewa genealogicznego rodziny, uwzględniające co najmniej trzy, a najlepiej więcej pokoleń. Umieszcza się na nim nie tylko imiona i nazwiska oraz daty życia członków rodziny, ale także inne ważne informacje, jak łączące ich więzi (ślub, rozwód, związek partnerski, przyjaźń, niechęć), zawody, ważne wydarzenia (choroba, wypadek, otrzymanie spadku, założenie firmy itp.). Bierze się również pod uwagę kontekst historyczno-kulturowy życia przodków. Chodzi zwłaszcza o wojny, ważne wydarzenia dziejowe, kataklizmy, epidemie i tym podobne.

Anne Schützenberger, badaczka traumy międzypokoleniowej, fot. virgobooks

W dalszej kolejności następuje analiza zgromadzonych danych, zwłaszcza pod kątem powtarzających się dat, schematów i wydarzeń. Według zwolenników pracy z genogramem, już samo wykonanie takiej pracy jest przeżyciem oczyszczającym. Na płaszczyznę symbolizującą pole rodowe nanosi się bowiem nazwiska wszystkich przodków, również tych wykluczonych czy dzieci zmarłych przed narodzinami. W ten sposób osoba sporządzająca taki rysunek może zobaczyć swój los w szerszej perspektywie oddziałujących na nią, nie do końca uświadomionych sił. Genogram powstaje zwykle po dokonaniu poszukiwań genealogicznych i wywiadach z członkami rodziny. Zrekonstruowanie rodowej pamięci pełni tu bowiem kluczową rolę.

Jak uwolnić się od transgeneracyjnej traumy?

Samodzielna praca nad genogramem jest możliwa, jednak wszyscy znawcy tematu zgodnie zastrzegają, że zagłębianie się w przeszłości wywołuje trudne emocje. Nie wolno zatem podejmować się tego w momencie życiowego kryzysu, odczuwania obniżonego nastroju, a już na pewno nie w depresji czy w stanach innych zaburzeń psychicznych. Warto również skonsultować taką próbę z doświadczonym psychologiem.

Terapeuci włączający drzewo rodowe do pracy ze swoimi klientami oprócz genogramu stosują również szereg innych narzędzi mających pomóc w rozwikłaniu i uwolnieniu się od rodzinnych schematów [Zob. Trauma międzypokoleniowa – książki]. Są to często rytuały pomagające zaakceptować bolesne rodzinne historie, jak na przykład odwiedziny członków rodziny, cmentarzy, przygotowanie ulubionej potrawy kogoś, z kim byliśmy związani, zapalenie świecy, praca z ciałem oraz inne rozmaite i bardzo indywidualne techniki. Ostatecznym celem refleksji nad uwarunkowaniami genealogii jest bowiem uwolnienie się od tego, co nam ciąży i wybranie z przeszłości zasobów, które będą nam służyć.

Jak powiada Anne Schützenberger: „psychogenealogia jest nauką i zarazem sztuką. Pomaga zrozumieć to, co w sferze psychiki przekazywane jest poprzez pokolenia. Dzięki psychogenealogii to dziedzictwo staje się dla nas bardziej dostępne, możemy z niego korzystać, a jeśli zajd

zie potrzeba, zmienić”. Wnukom nie muszą zatem cierpnąć zęby od kwaśnych winogron zjedzonych przez przodków. Zrozumienie i przepracowanie historii rodu niesie ze sobą wolność i wybór, kim naprawdę chcemy być.

Literatura:

Anne Schützenberger, „Tajemnice przodków. Ukryty przekaz rodzinny”, przeł. B. Łyszkowska, Warszawa 2016.

Galit Atlas, „Terapeuta, pacjenci i spuścizna traumy”, przeł. P. Cieślak, Warszawa 2023.

Artykuł ma charakter wyłącznie informacyjny, nie stanowi porady medycznej i nie może zastąpić wizyty u lekarza.